W sekcji krytyki artykułu angielskojęzycznej Wikipedii znajdują się pewne informacje z Księgi Urantii, które wydają się zaprzeczać współczesnym odkryciom naukowym w dziedzinie fizyki i astronomii.
Wykorzystując te właśnie niespójności, krytycy próbują udowodnić fałszywość twierdzeń księgi o jej niebiańskim pochodzeniu. Pozwolę sobie przytoczyć kilka cytatów z doniesień współczesnej prasy naukowej, aby ukazać stan naszego dzisiejszego zrozumienia wszechświata.
Stała Hubble'a
Stała Hubble'a jest jedną z najważniejszych liczb w kosmologii, ponieważ mówi nam, jak szybko wszechświat się rozszerza, co może być wykorzystane do określenia wieku wszechświata i jego historii. Nazwa pochodzi od Edwina Hubble'a, który po raz pierwszy obliczył tę stałą na podstawie pomiarów gwiazd w 1929 roku. Istnieją dwa sposoby pomiaru stałej Hubble'a. Do niedawna te dwa różne podejścia dawały szacunki, które wydawały się ze sobą zgadzać, chociaż z obydwoma pomiarami wiązały się znaczne niepewności. W ostatnich latach dokonano jednak dokładniejszych pomiarów.
„The Guardian” donosi o wynikach tych pomiarów w swojej sekcji naukowej: „Oszacowanie stałej Hubble'a, które miało niższą wartość, z biegiem lat stało się nieco niższe, a to, które było nieco wyższe, stało się jeszcze większe”.
Ponieważ wartość, o którą tu chodzi, ma fundamentalne znaczenie dla całego modelu kosmologicznego, „Scientific American” skomentował: „Nikt nie sugeruje, że cały standardowy model kosmologiczny jest błędny. Ale coś jest nie tak - może z obserwacjami, a może z interpretacją obserwacji, choć każdy z tych scenariuszy jest mało prawdopodobny. Pozostaje ostatnia opcja - równie mało prawdopodobna, ale też coraz mniej nie do pomyślenia: coś jest nie tak z samym modelem kosmologicznym”.
„Jeśli źródło rozbieżności Hubble'a nie znajduje się w obserwacjach ani późnego, ani wczesnego wszechświata, kosmologom nie pozostaje nic innego, jak skorzystać z opcji trzeciej: „nowej fizyki”.
Ciemna materia
Kolejnym trudnym do wyjaśnienia problemem współczesnej astronomii jest istnienie ciemnej materii i ciemnej energii. Pomimo faktu, że stanowią one 95% masy całego wszechświata, współczesna nauka tak naprawdę nie wie, czym są ciemna materia i ciemna energia. Okazuje się, że nie wiemy, z czego składa się 95% wszechświata.
Oto jak prof. Dan Hooper opisuje ten problem w „Astronomy Magazine”: „Kosmolodzy mają jednak trudności ze zrozumieniem istotnych aspektów wszechświata, jeżeli to nie jest zupełny brak zrozumienia. Nie wiemy prawie nic o ciemnej materii i ciemnej energii, które razem stanowią ponad 95 procent całkowitej istniejącej obecnie energii”.
„Ciemna materia jest prawdopodobnie najbardziej znanym problemem, przed którym stoją współcześni kosmolodzy. Astronomowie ustalili, że większość materii w naszym wszechświecie nie składa się z atomów ani żadnych innych znanych substancji, ale z czegoś innego - czegoś, co nie promieniuje, nie odbija ani nie pochłania światła.”
„Nie ma wątpliwości, że dokonaliśmy niesamowitego postępu w zrozumieniu naszego wszechświata, jego historii i pochodzenia. Ale jest również niezaprzeczalne, że jesteśmy głęboko zdziwieni, zwłaszcza jeśli chodzi o najwcześniejsze momenty kosmicznej historii. Nie mam wątpliwości, że te momenty kryją w sobie niesamowite tajemnice i być może klucze do nowej rewolucji naukowej”.
Wczesne galaktyki
Kiedy Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba zaczął działać, wraz z jego pierwszymi obserwacjami pojawiły się poważniejsze problemy z obecnym modelem kosmologicznym. Profesor Rajenda Gupta tak opisuje te problemy: „Obserwacje wczesnego wszechświata przez Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba (JWST) nie mogą być wyjaśnione przez obecne modele kosmologiczne. Modele te szacują wiek wszechświata na 13,8 miliarda lat, w oparciu o koncepcję rozszerzającego się wszechświata i wielkiego wybuchu.
Moje badania proponują model, który określa wiek wszechświata na 26,7 miliarda lat, co wyjaśnia obserwacje Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba dotyczące „niemożliwych wczesnych galaktyk”.

Niemożliwe wczesne galaktyki odnoszą się do faktu, że niektóre galaktyki datowane na kosmiczny świt - 500 do 800 milionów lat po wielkim wybuchu - mają dyski i wybrzuszenia podobne do tych, które przeszły długi okres ewolucji. A galaktyki o mniejszych rozmiarach są najwyraźniej bardziej masywne niż te większe, co jest przeciwieństwem oczekiwań”.
Evan Gough z Universe Today komentuje te obserwacje: „Trudno przecenić znaczenie tych wyników. Obalają one całe nasze rozumienie tego, jak galaktyki formowały się i ewoluowały. Przed tymi obserwacjami astronomowie uważali, że wyewoluowane galaktyki dyskowe pojawiły się dopiero około 6 miliardów lat po Wielkim Wybuchu”.
Niezwykły Układ Słoneczny
Jeden z punktów krytyki Martina Gardnera, znaleziony w artykule Wikipedii, nie przetrwał próby nowych odkryć astronomicznych. Dotyczy on rzekomej niezgodności opisu pochodzenia naszego Układu Słonecznego zawartego w Księdze Urantii ze współczesnymi teoriami naukowymi. Księga zawiera informacje o niezwykłej formacji naszego Układu Słonecznego, a także o tym, że on sam jest niezwykły. Astronomowie zauważyli to zaledwie kilka lat temu. Oto jak astrofizyk Stuart Clark opisuje tę sprawę:
„Dawno, dawno temu istniał Układ Słoneczny. Były w nim cztery małe skaliste planety zwane Merkury, Wenus, Ziemia i Mars. Były tam również cztery duże gazowe planety: Jowisz, Saturn, Uran i Neptun. Cztery małe planety były blisko Słońca, ponieważ było tam bardzo gorąco, a wszystko inne zostało zniszczone, pozostawiając tylko skały, szczątki planetarne. Ale dalej było chłodniej i było dużo lodu, więc planety wyrosły tam na wielkie gazowe olbrzymy.
Ta historia nie została napisana jako bajka. Do stosunkowo niedawna była to nasza solidna opowieść o tym, jak uformował się nasz Układ Słoneczny - w rzeczywistości, jak uformowałby się każdy Układ Słoneczny. Ale w ciągu ostatniej dekady zaczęło to wyglądać na jakby trochę wymyślone.
Ponieważ znajdujemy dużą liczbę układów słonecznych w innych częściach naszej galaktyki, żaden z nich nie wygląda jak nasz. Istnieją gazowe olbrzymy blisko swoich gwiazd macierzystych, skaliste planety większe od Ziemi, zwarte układy ze skalistymi światami wciśniętymi pomiędzy gazowe olbrzymy - wszystko jest możliwe. Na początku mogliśmy odrzucić te egzotyczne egzoplanety jako dziwadła, ale po tysiącach kolejnych odkryć zaczyna się to wydawać nie do utrzymania.
Zamiast tego wyłania się nowy obraz tego, jak układy słoneczne tworzą się w chaosie budowania planet bez pewnego wyniku. To sprawiło, że ponownie przyjrzeliśmy się historii naszego Układu Słonecznego i w miarę jak to robimy, coraz głośniejsze staje się dręczące pytanie: zamiast być archetypowym Układem Słonecznym, czy faktycznie jesteśmy dziwolągiem?”.
Porównywanie naukowych informacji zawartych w Księdze Urantii ze współczesną wiedzą jest pewnego rodzaju pychą, ponieważ takie porównanie zakłada, że wiemy już wszystko o wszechświecie, w którym żyjemy. Na przykład Martin Gardner wyśmiewa Urantian, którzy wierzą w twierdzenie Księgi Urantii, że w Układzie Słonecznym jest dwanaście planet, podczas gdy według krytyka jest ich tylko dziewięć. W międzyczasie, tuż przed opublikowaniem drugiego wydania książki Martina Gardnera, w Układzie Słonecznym odkryto trzy nowe planety.
Wydaje mi się, że zdecydowana większość krytyki nauki zawartej w Księdze Urantii wkrótce straci swoje podstawy w faktach naukowych, ponieważ naukowcy są coraz bardziej zdumieni zakresem, w jakim ostatnie odkrycia nie potwierdzają ich rzekomo solidnych teorii.
Przemysław Jaworski
Materiały źródłowe:
Stała Hubble'a
Ciemna materia
AstronomyWczesne galaktyki
Niezwykły Układ Słoneczny
Martin Gardner - Urantia: the great cult mystery, Prometheus Books, New York 2008 [strona 189]
Powrót na stronę główną